Android Magazine

Drukuj fotoalbum

Telewizor z Androidem

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego Android Magazine 09-10/2013

Mam w domu duży ekran. W październiku rezygnuję z dekodera kablówki, bo telewizja nie jest w stanie zapewnić mi tego, czego potrzebuję. Co teras?!

Od ostatnich trzech, czterech lat trwa boom na mądre telewizory. W tym czasie i ja wpadłem w pułapkę zakupu dużego ekranu do mieszkania. W tamtym czasie tak zwane Smart TV (wiem, wiem – Samsung na dobre przywłaszczył sobie tę nazwę, ale na potrzeby tego tekstu będę jej używał od określenia „telewizorów z aplikacjami i możliwością podpięcia do sieci”) dopiero raczkowały. Mnie zależało na matowej matrycy i dużym ekranie – wybór padł na Sony.

Jak się później okazało, starsze modele Sony nie są wcale takie Smart, jak mogłoby się wydawać. Chcesz go podłączyć do domowego Wi-Fi? Kup dodatkowy modem za 300 zł, podłączany do jedynego wejścia USB. Udało się problem obejść – pożyczony Access Point podłączyłem do routera, telewizor ethernetem do AP i internet w wersji XXL stanął przede mną otworem.

OK, może nie do końca. Zestaw zainstalowanych aplikacji sprowadza się głównie do YouTube’a (reszta nie jest warta uwagi), gdzie wyszukiwanie czegokolwiek oznacza katorgę wpisywania fraz na pilocie. Na pilocie…

Zbliża się moment odłączenia dekodera. Access Point już oddałem. Oznacza to, że za chwilę jedynym źródłem materiałów oglądanych na telewizorze będzie komputer podłączany nieśmiertelnym kablem VGA i minijack-minijack do audio. Oczywiście, że się da, ale w naszych czasach to jednak trochę kłopotliwe i wygląda koszmarnie (w sensie okablowania, nie samej jakości obrazu, która jest bardzo dobra!).

Wtem, dostaliśmy w redakcji do testów takie małe, śmieszne urządzenie – dongle Measy podłączany do HDMI, zasilany dodatkowo z USB, na którym zainstalowany jest Android 4.1. Taki zwykły Android, rozpoznający dongle jako tablet i wyrzucający na telewizor obraz 1080p, razem z dźwiękiem stereo. Do tego trzeba koniecznie dokupić specjalnego pilota, który ma wbudowaną myszkę (kursorem poruszamy po ekranie wykonując ruchy ręką w powietrzu) i klawiaturę qwerty.

Pierwsze spotkanie ze sprzętem? Szał! Oczywiście zainstalowałem najważniejsze aplikacje (tj. Twitter, Facebook, YouTube, Spotify) i zacząłem się bawić. Wszystko chodziło gładko i sprawnie, dzięki dwurdzeniowemu procesorowi Cortex A9 1,6 GHz.

Po kilku godzinach spędzonych z Andkiem na telewizorze doszedłem do wniosku, że to jest super patent i w ogóle #chcęto. Dwa dni później nie miałem pojęcia, do czego jeszcze mogę go wykorzystać. YouTube okazał się niewiele wygodniejszy od tego wbudowanego w TV (wpisywanie dłuższych fraz na pilocie, nawet z wykorzystaniem qwerty to nadal jest męczarnia), Spotify mogę też słuchać z tabletu/smartfona i głośnika BT, który leży pod telewizorem. Obsługa społecznościówek na TV nie oferuje niczego więcej niż aplikacje na sprzętach o znacznie mniejszych ekranach.

Problem z pełnym Androidem wpiętym w telewizor okazał się dla mnie „klęską urodzaju”. Niby mogę wszystko, ale tak samo mogę wszystko kiedy jesteś blisko, smartfonie/tablecie. Po co w takim razie angażować taki wielki ekran?

Na to pytanie odpowiedział niedawno Google i choć przyznaję, że jeszcze nie miałem okazji przetestować – uważam, że ma to jeszcze większy sens niż full opcja w postaci dongle’a. Chromecast – cudeńko za 35 dolarów też jest dongle’em, ale znacznie prostszym w obsłudze. Podłączamy je do telewizora, zasilamy z USB (lub nie – w zależności od tego, czy nasze złącza HDMI potrafią zasilać sprzęty zewnętrzne) i koniec.

Sprzęcik czeka na nasze zawołanie, a wołamy do niego za pośrednictwem kilku aplikacji – YouTube, Netflix, Google Play i przeglądarka Chrome. Wszystkie z nich dostają specjalny przycisk, który wysyła na nasz telewizor informację o oglądanym właśnie materiale. Chromecast przechwytuje sygnał i transmituje obraz na nasz telewizor, dane zaciągając bezpośrednio z internetu.

W czym tkwi przewaga nad zwykłym Androidem? W prostocie i wygodzie. Moim pilotem staje się dotykowy smartfon. To za jego pomocą przewiniemy nudny fragment serialu (ktoś tak w ogóle robi?), ustawimy sobie całą playlistę filmików z YouTube do oglądania na imprezie (wszyscy tak robią).

Ekran telewizora służy temu, żeby wyświetlać treści – po co to komplikować? Chromecast wysuwa się u mnie na prowadzenie jeżeli chodzi o wykorzystanie dużego ekranu do konsumpcji treści video w domu. Jeszcze tylko możliwość odtwarzania plików lokalnych (działało przez chwilę, już zablokowali, ale kto wie, co deweloperzy jeszcze wymyślą) i będę kontent. Kontentem będę otoczony w sensie.

Tak – zdaję sobie sprawę, że istnieje też coś takiego jak Google TV, ale nie widziałem na oczy, koncept jest jakiś taki niemrawy, więc nie poruszyłem w tekście ani troszkę. Oh wait.

  • Tomasz Czekalski

    „W październiku rezygnuję z dekodera kablówki, bo telewizja nie jest w stanie zapewnić mi tego, czego potrzebuję. Co teras?!”

    Teraz pora na powrót do słownika ortograficznego?

  • Ewa

    To nie jest telewizor z Androidem tylko telewizor z donglem z Androidem.

    Różnica zasadnicza gdy porównać do telewizorów Philipsa z wbudowanym smart tv w postaci Androida.